Autor: LO
To chyba nie jest parodia żadnego utworu, ale nie jestem pewien. Niestety w mojej głowie brzmi zbyt znajomo, by być pewnym na 100%. Dajcie znać, co mnie mogło na tego Van Helsinga natchnąć ;-).
No chyba, że to naprawdę jest takie dobre - mi się po latach bardzo podoba: spójne, okrutne, żartobliwe - i cholernie plastycznie rysuje wizję jak z horroru. Piękne po prostu ;-D
Gdy szkielet z grobu wychynie wisielec zadynda na linie. Kości zaklekoczą po bruku - najedz się oczami, kruku!
Tłum umarłych ulicami wali, ostatnia latarnia jeszcze się pali. Rzucona głowa tłucze ją w mig. Kto rzucił czaszkę? Nie wie nikt!
Nietoperzy chmura ciemna. Drogą lezie menda. Z chlewa piski świń: "Wiwat, wiwat! Halloween!"
Nat Green Indian spłoszył, gdy strachy na schodach położył. Lecz gdy żywy zombie go dorwał ze strachu ducha oddał.
Ponure wycie powietrze napełnia, księżyc jasno świeci - jest pełnia. Ludzie przerażeni biegną: wilkołaki do mięsa legną.
Mały chłopiec radośnie zawołał gdy zobaczył dziadka u proga. Rzuca się naprzód, ściska za szyję. Nagle wrzeszczy - "Dziadek nie żyje!"
Smród w nozdrza uderza: pełznie drogą nadgniła rzesza. Kawały mięcha się odrywają z ponurym mlaskiem na ziemię spadają.
Człowiek ze strachu w spodnie robi. Otaczają go wampirzy głodni. Rzucają się na niego, zęby błyskają; szlachetne usta krwią ociekają.
Kobieta z wrzaskiem ulicą mknie. Za nią, wyjąc, podąża widmo złe. Szczury do kostek się dobierają. Gdy baba pada - żywcem zjadają.
Strach serca napełnia Księżyc świeci - jest pełnia. Drzwi muzeum się otwierają, Na progu mumie stają.
Wiwat, wiwat Halloween! Dawać więcej lin! Odbędzie się wieszanie, żywych ludzi zabijanie.
Poczet umarlaków wciąż rośnie. Potwory wyją radośnie. Świt nastaje ponury; piętrzą się mięcha góry.
Gdy noc znów nadchodzi księżyc zaraz wschodzi. W światła powodzi tłum umarłych brodzi.
Zapraszamy w nasze progi, odwiedź nas gościu drogi! Ucztę sobie urządzimy i tobą się pożywimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz