wtorek, 27 marca 2018

(Nieukończone opowiadanie #04)

Autor: LO

I kolejny napoczęty utwór. Tym razem nordycki-warhammerowe fantasy. Z ciekawostek - na końcu pliku kartek znajduje się coś jakby spis postaci. Ciekawa sprawa - to chyba jedyny raz, kiedy coś takiego popełniłem. Częściowo chyba nawet używałem generatora imion (postaci?) z Warhammer'a / Magii i Miecza ;-) Zapowiadała się całkiem spora historia, do tego nawet daleko zaplanowana... Choć, chyba, mocno sztampowa.

Ba, chyba nawet była do tego fragmentaryczna mapa!


Rheia. Miasto stołeczne prowincji Norshire. Blask i plugastwo zarazem. Dzielnice zamieszkane przez bogaczy świeca czystością: po równo ułożonym bruku przemykają konni, lektyki i powozy. Ustępując im z drogi, tuż pod murami ogromnych posesji przesuwa się pstrokaty tłum służących w liberii. Całość odgrodzona jest od reszty miasta wysokim murem, patrolowanym przez ponurych strażników. Znajduje się w nim pięć bram, strzeżonych jeszcze pilniej i dokładniej niż same blanki.

Na przedmieścia składają się labirynt wąskich uliczek, przysadziste baraki, szopy oraz domy. A między nie wetknięte, niczym bakalie w cieście od skąpego piekarza, pojedyncze strażnice i budynki służb miejskich. Wszystko to i tak dusi się pod zwałami śmieci i cuchnących odpadów, których nie ma komu sprzątnąć. No może z wyjątkiem samych strażnic. I nielicznych ocalałych karczm, które muszą dbać o zdatność wody ze swych studni.

Każda próba wjechania konno na dziurawy bruk przedmieść Rhei grozi połamaniem nóg wierzchowca. O wątpliwym komforcie jazdy powozem nawet nie wspominając. Mimo to, wąskie uliczki zapełnia hałaśliwy i cuchnący tłum rybaków, marynarzy, żebraków, najemników, robotników portowych, drobnych kupców, poszukiwaczy przygód, oraz oczywiście dziwek i złodziejaszków.

Tak wygląda stołeczne miasto i tu zaczyna się ta opowieść. Rheia. Portowe miasto nad morzem Yrns, u ujścia rzeki Yaones. Miejsce zjazdów bogaczy i schadzek żebraków.

* * *

Rozdział 1.

Do posterunku przy południowej bramie zbliżał się orszak podróżnych. Chociaż, zdaje się, słowo orszak jest zdecydowanie zbyt górnolotnym terminem na opisanie nadciągającej luźnej grupy podróżnych. Składała się ona z dwóch krasnoludów, jednego elfa, dwóch krzepkich i zbrojnych młodzieńców w kolczugach oraz kroczących obok siebie mężczyzny i kobiety w czarnych, kapłańskich szatach i dzierżących podróżne laski. Siedem osób. Znamienna liczba.

Jeden ze strażników zatrzymał ich służbiście. Zajrzał pod pled zakrywający pakunek na grzbiecie jedynego konia, którego prowadził jeden z wojowników. I aż sapnął z wrażenia.

- Broń! Po co wam jej tyle? - Stał się podejrzliwy, zwłaszcza widząc, że podróżni są i bez tego wręcz obwieszeni narzędziami mordu.

- Oh! - Jeden z osiłków wydawał się być czymś rozbawiony. W tym czasie kapłan puścił ramię kapłanki i nieznacznie zbliżył się do rozmawiających. - Na handel. A po cóż innego?

- A może aby urządzić rebelię? - Służbista wyraźnie błysnął intelektem.

- Może... - Kapłan ręką w czarnej, nabijanej srebrem rękawicy, lekko dotknął ramienia żołnierza. Ten osunął się prosto w ramiona krasnoluda. Kapłan mruknął - Będzie żył.

- Hej! On zasłabł! - Krzyknął na najbliższego strażnika, który w tym czasie sprawdzał dokumenty innego podróżnego.

Krasnolud z pewnym trudem powstrzymywał rozbawienie. Ale gdy strażnicy podeszli by zająć się swym kamratem jedynie uważny obserwator mógłby zauważyć jakikolwiek ślad wesołości w oczach krasnoluda. Tym sposobem drużyna wjechała do miasta już bez dalszych komplikacji.

*

Podróżni zatrzymali się w uroczym przybytku, noszącym niezasłużoną nazwę karczmy. "Karczmy pod złotym jabłkiem". Jeden z krasnoludów podszedł do baru.

- Potrzebny nam nocleg dla siedmiu osób. Aha - nachylił się i ciszej dodał: I załatw nam jakiegoś sensownego rajfura.

- Da się załatwić. Może być wspólny pokój? Dwadzieścia sztuk srebra.

- Może być. - Krasnolud nie miał ochoty na targowanie się. Rzucił tylko pękatą sakiewkę na blat. - To za pięć dni z góry.

Weszli po schodach na piętro i zrzucili bagaże w kacie dormitorium. Z brzękiem wypadł z tej sterty pokaźny topór bojowy. Krasnolud chwycił go i z uśmiechem wbił w jedną z drewnianych ścian.

- Pora na spoczynek.

Kapłanka zaklęciem zabezpieczyła wyjście po czym wszyscy rzucili się na prycze. Po kilku minutach spali twardo, zbyt zmęczeni podróżą by myśleć o jedzeniu.

*

Obsada:
Saarin
człowiek, kapłan Odyna
Kyla
człowiek, kapłanka Odyna
Deatrok
krasnolud, zabójca mutantów
Minterk
krasnolud, równinny budowniczy
Mitrindil
elf, łucznik
Onex
ludzki siłacz, brat Noglida; kusznik, rębajło, dostarczyciel ciał
Noglid
ludzki siłacz, brat Onexa; kusznik, rębajło, dostarczyciel ciał
Martinez
człowiek, rajfur
Lokof
gubernator prowincji Norshire
Nekrus
jakiś bliżej nie znany nekromanta
Neurus
nekromanta z Rhei
Burlahim
barman, karczmarz, właściciel "Złotego jabłka"
Blamesh
czarny mag trzeciego poziomu aktualny właściciel Czarnego Kamienia; jeszcze nie wie jak się nim posłużyć.
Johan Wurluf
marynarz, pierwsza ofiara Onexa i Martineza
Kazir Onach
dowódca straży na służbie u Blamesha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz