Autor: LO
I kolejny napoczęty utwór. Tym razem nordycki-warhammerowe fantasy. Z ciekawostek - na końcu pliku kartek znajduje się coś jakby spis postaci. Ciekawa sprawa - to chyba jedyny raz, kiedy coś takiego popełniłem. Częściowo chyba nawet używałem generatora imion (postaci?) z Warhammer'a / Magii i Miecza ;-) Zapowiadała się całkiem spora historia, do tego nawet daleko zaplanowana... Choć, chyba, mocno sztampowa.
Ba, chyba nawet była do tego fragmentaryczna mapa!
Rheia. Miasto stołeczne prowincji Norshire. Blask i plugastwo zarazem. Dzielnice zamieszkane przez bogaczy świeca czystością: po równo ułożonym bruku przemykają konni, lektyki i powozy. Ustępując im z drogi, tuż pod murami ogromnych posesji przesuwa się pstrokaty tłum służących w liberii. Całość odgrodzona jest od reszty miasta wysokim murem, patrolowanym przez ponurych strażników. Znajduje się w nim pięć bram, strzeżonych jeszcze pilniej i dokładniej niż same blanki.
Na przedmieścia składają się labirynt wąskich uliczek, przysadziste baraki, szopy oraz domy. A między nie wetknięte, niczym bakalie w cieście od skąpego piekarza, pojedyncze strażnice i budynki służb miejskich. Wszystko to i tak dusi się pod zwałami śmieci i cuchnących odpadów, których nie ma komu sprzątnąć. No może z wyjątkiem samych strażnic. I nielicznych ocalałych karczm, które muszą dbać o zdatność wody ze swych studni.
Każda próba wjechania konno na dziurawy bruk przedmieść Rhei grozi połamaniem nóg wierzchowca. O wątpliwym komforcie jazdy powozem nawet nie wspominając. Mimo to, wąskie uliczki zapełnia hałaśliwy i cuchnący tłum rybaków, marynarzy, żebraków, najemników, robotników portowych, drobnych kupców, poszukiwaczy przygód, oraz oczywiście dziwek i złodziejaszków.
Tak wygląda stołeczne miasto i tu zaczyna się ta opowieść. Rheia. Portowe miasto nad morzem Yrns, u ujścia rzeki Yaones. Miejsce zjazdów bogaczy i schadzek żebraków.
* * * Rozdział 1. Do posterunku przy południowej bramie zbliżał się orszak podróżnych. Chociaż, zdaje się, słowo orszak jest zdecydowanie zbyt górnolotnym terminem na opisanie nadciągającej luźnej grupy podróżnych. Składała się ona z dwóch krasnoludów, jednego elfa, dwóch krzepkich i zbrojnych młodzieńców w kolczugach oraz kroczących obok siebie mężczyzny i kobiety w czarnych, kapłańskich szatach i dzierżących podróżne laski. Siedem osób. Znamienna liczba.
Jeden ze strażników zatrzymał ich służbiście. Zajrzał pod pled zakrywający pakunek na grzbiecie jedynego konia, którego prowadził jeden z wojowników. I aż sapnął z wrażenia.
- Broń! Po co wam jej tyle? - Stał się podejrzliwy, zwłaszcza widząc, że podróżni są i bez tego wręcz obwieszeni narzędziami mordu.
- Oh! - Jeden z osiłków wydawał się być czymś rozbawiony. W tym czasie kapłan puścił ramię kapłanki i nieznacznie zbliżył się do rozmawiających. - Na handel. A po cóż innego?
- A może aby urządzić rebelię? - Służbista wyraźnie błysnął intelektem.
- Może... - Kapłan ręką w czarnej, nabijanej srebrem rękawicy, lekko dotknął ramienia żołnierza. Ten osunął się prosto w ramiona krasnoluda. Kapłan mruknął - Będzie żył.
- Hej! On zasłabł! - Krzyknął na najbliższego strażnika, który w tym czasie sprawdzał dokumenty innego podróżnego.
Krasnolud z pewnym trudem powstrzymywał rozbawienie. Ale gdy strażnicy podeszli by zająć się swym kamratem jedynie uważny obserwator mógłby zauważyć jakikolwiek ślad wesołości w oczach krasnoluda. Tym sposobem drużyna wjechała do miasta już bez dalszych komplikacji.
* Podróżni zatrzymali się w uroczym przybytku, noszącym niezasłużoną nazwę karczmy. "Karczmy pod złotym jabłkiem". Jeden z krasnoludów podszedł do baru.
- Potrzebny nam nocleg dla siedmiu osób. Aha - nachylił się i ciszej dodał: I załatw nam jakiegoś sensownego rajfura.
- Da się załatwić. Może być wspólny pokój? Dwadzieścia sztuk srebra.
- Może być. - Krasnolud nie miał ochoty na targowanie się. Rzucił tylko pękatą sakiewkę na blat. - To za pięć dni z góry.
Weszli po schodach na piętro i zrzucili bagaże w kacie dormitorium. Z brzękiem wypadł z tej sterty pokaźny topór bojowy. Krasnolud chwycił go i z uśmiechem wbił w jedną z drewnianych ścian.
- Pora na spoczynek.
Kapłanka zaklęciem zabezpieczyła wyjście po czym wszyscy rzucili się na prycze. Po kilku minutach spali twardo, zbyt zmęczeni podróżą by myśleć o jedzeniu.
*
Obsada:
- Saarin
- człowiek, kapłan Odyna
- Kyla
- człowiek, kapłanka Odyna
- Deatrok
- krasnolud, zabójca mutantów
- Minterk
- krasnolud, równinny budowniczy
- Mitrindil
- elf, łucznik
- Onex
- ludzki siłacz, brat Noglida; kusznik, rębajło, dostarczyciel ciał
- Noglid
- ludzki siłacz, brat Onexa; kusznik, rębajło, dostarczyciel ciał
- Martinez
- człowiek, rajfur
- Lokof
- gubernator prowincji Norshire
- Nekrus
- jakiś bliżej nie znany nekromanta
- Neurus
- nekromanta z Rhei
- Burlahim
- barman, karczmarz, właściciel "Złotego jabłka"
- Blamesh
- czarny mag trzeciego poziomu aktualny właściciel Czarnego Kamienia; jeszcze nie wie jak się nim posłużyć.
- Johan Wurluf
- marynarz, pierwsza ofiara Onexa i Martineza
- Kazir Onach
- dowódca straży na służbie u Blamesha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz