Autorzy: Purch i LO

Należy się słowo wyjaśnienia.
Jedną z ciekawszych zabaw wymyślonych przez Sobros był (cholera, nawet nie mam pojęcia czy to miało wówczas jakąkolwiek nazwę) "Dialog w ciemno". Glizd napisał aplikację, która wyświetlała tylko wypowiedź poprzedniej osoby. Kolejna osoba (na zasadzie hot-seats) musiała dopisać swoją wypowiedź nie znając kontekstu wcześniejszej rozmowy. Czasami ktoś odgrywał jakąś z góry założoną rolę, czasami wychodziły głupie literówki, z których potem była kupa śmiechu - gdy na koniec zabawy odczytywano pełny tekst rozmowy.
Oczywiście im więcej graczy tym lepiej - kontekst lepiej się gubił, jak przy zabawie w głuchy telefon. I tym zabawniejsze głupotki wychodziły.
Specyficzną odmianą tej zabawy, którą kilka razy zagraliśmy w szkole był dialog. Też nie wiadomo gdzie ostatecznie nas fabuła zaprowadzi, ale oczywiście nie ma tu mowy o zabawnym efekcie pomieszania / zgubienia kontekstu więc - oczywiście - poszliśmy w wulgaryzmy i krwawą jatkę - aby było "zabawnie". Tekst ma kilka momentów, ale poza tym jest mocno żenujący.
W ramach szlifowania znajomości lengłydża popełniliśmy też podobne (choć - na szczęście - krótsze) dziełko "po angielsku". Czytelnik szybko się zorientuje, gdzie mniej więcej kończyła (i zaczynała) się wówczas nasza znajomość języka obcego...
Możliwe też, że w poczuciu zażenowania tym tworem postanowiłem napisać coś deczko ambitniejszego...
Żeby nie było, że nie ostrzegałem - to jest kawał chamskiego tekstu. Ale jeśli rozbawi Cię - drogi Czytelniku - przynajmniej raz lub dwa - to spełni swoją rolę. Może znajdziesz tu jakieś... hmmm... smaczki dla siebie. Nawet się do tego publicznie nie przyznawaj.
- Hej mała, dokąd to posuwasz? - Spierdalaj włochaty chuju, nie twój interes! - Co masz do mojego interesu, pieprzona czerwona kurwo? - Zejdź z drogi jeśli ci twoje zawszone życie miłe! - Ożesz ty! Zagryzę cięty paskudna szmato, ruro niewydymana! - Nie radzę. Jestem pracownicą elektrowni atomowej. Codziennie czyszczę reaktor. - Et, co mi tam! Ja pracuję w innej elektrowni jako mieszacz masy plutonowej. - To po co tak się użeramy? Przecież należymy do tej samej grupy zawodowej! - Ty wiesz? Coś w tym jest. Ale ja jestem głodny. Co masz w koszyku? - W tym koszyku jest śmierć i zagłada, nie podchodź! - To co zjemy? Może babcię? - Całkiem interesujące, ale mam inny pomysł! Ty zjesz moją babcię a ja zjem twoją. - No problem. Let's ate it! - jak mawiali starożytni Brytowie. * * * - Twoja babcia była cholernie żylasta - wyjmuje gałkę oczną z pomiędzy zębów - mózg miała pomarszczony jak wędzona śliwka. I wrzody na żołądku. Tfu! Paskudztwo. Chyba mi zaszkodzi. - Z twoją było jeszcze gorzej. Była brudna i zawszona i nie można było jej zgryźć. Dopiero po rozdrobnieniu trotylem była jadalna. Jeszcze do tego apetyt popsuły mi tasiemce i owsiki. - Tak to jest! Starość nie apetyczność. - Ale ty wyglądasz na smacznego. Dawno nie jadła młodego wilka!! - Tak, to dobry pomysł. Taki ładny, czerwony deserek. Grooar... - Najpierw przekąska - odbezpiecza granat. - Smacznego! - Dzięki! - Zakłąda kask i ciska laskę dynamitu. - I nawzajem. - Nic z tego.- Gasi lont wodą i wyciąga flejmer. - Trochę się przyrumienisz! - Życzę powodzenia! Zapina zamek azbestowego kombinezonu i ładuje bazookę. - A teraz trochę rozrywki! - Zoom! Pac! Czerwony Kapturek celnym kopem z obrotu wytrąca bazookę z łap wilka i wybija mu kilka siekaczy. - Arghhh! Ty kurwo! - Szerokim łukiem i z dźwięcznym kłapnięciem odgryza jej nogę przy samej dupie: - Mmm. Co za smaczne mięcho! - Groar! Ououou! Ty cwelu!! - Wyjmuje piłę łańcuchową i skacząc na jednej nodze rzuca się na wilka, ucinając mu kilka palców od prawej łapy. - Argagahagharaghaghr. Ty pizdo niemyta! Upierdolę ci łeb! Celnym rzutem topora rozbija czaszkę dziewczęcia. - O cholera! Co ja zrobiłem?! - Ugh! Zapomniałeś, że jestem mutantem popromiennym! Wyjmuje z koszyka drugą głowę i przytwierdza do szyi. Do kikuta odgryzionej nogi przywiązuje kija bejsbolowy. - Spróbuj tego! - Wykonuje piękną gwiazdę i trafia wilka bejsbolem w łeb. - Aaaa!. - Wilk szerokim łukiem opada w kępę jałowca. Tam chwilę kuruje rany po czym strzela z łuku: - W mordę jebana, gdzie ty mnie wrzuciłaś?! Strzała przebija puszkę gazu musztardowego w koszyku. Teren napełnia się duszącym gazem. - Ychu! Dychu! A masz! - Czerwony Kapturek rzuca w jałowiec koktajlem Mołotowa. Krzaki stają w ogniu rozerwane wybuchem. - Mnie tam już nie ma! Wilk opuszcza zamaskowany bunkier drugim wyjściem i z futrem nieco dymiącym. - A to dla ciebie! - Rzuca kamień. - Jeb! Ouuuu!. - Czerwonemu kapturkowi stają gwiazdy przed oczami. - Ychu! Dychu. Pierdolony gaz! Zataczając się nieco pryska w stronę wilka z armatki kwasowej. Z wilka złazi futro. - Aaaaaa! Cholerny kwas! Zakłada drugie futro , dopina guziki i widłami przebija brzucho przeciwnika. Zakręca nimi młynka. - Uh, co za piękny widok! - Blearrgh! Glurp! Zwariowałeś? To boli! Chwyta ręką widły i wyrywając je mu z łapy trafia go mocno drzewcem w splot. Patrzy na swój brzuch: - Kurwa, ale cieknie! Trzeba to jakoś zalepić! Wilk daje jej swoją starą skórę: - Może tym? Czerwony Kapturek wyciąga ręce po "plaster" a w tym czasie dostaje pałą w łeb. - Ale cię zaskoczyłem! - Ty skurwysynie! Łeb mi pęka! - Z cichym trzaskiem w czaszce ukazała się szczelina. - Nie lubię brzydkich kawałów! - Kosi wilka serią z UZI. - Uch! - Przewraca się na murawę, szyszkami zatyka otworki i z tasakiem w łapie rzuca się na wroga. - A masz w twarz! W szyję! W cyce! W plery! Ty kurwo! Mendo! Powsinogo! - Aaaaarghhh! - Ostatkiem sił Zwęglony Kapturek odbezpiecza i detonuje 20-megatonową atomówkę: - Z... z... giniemy ra... ra... zzem. Opada druga bomba, którą wystrzelił gajowy, wkurwiony panującym w lesie hałasem. - Arghhh! BUM-BUM
Tu i ówdzie poprawiłem interpunkcję. Ewentualnie podziały zdań na łatwiejsze w czytaniu. Ewentualnie, żeby dobrze się łamało w znaczniku PRE. Ponownie - to pierwsza "redakcja" tego tekstu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz