Druga klasa LO, lekcja informatyki. Na monitorach pręży się procesor tekstu. Nie pamiętam niestety co to było konkretnie. Czasy MS DOS i w najlepszym przypadku Norton Commandera. Skalowalne i urozmaicone fonty to szok! Zabawa z fontami i edycja tekstu jest dla nas okazją do świetnej zabawy.
Uwaga, poziom żenady tych prac jest wprost proporcjonalny do głupawki, która nam w szkole towarzyszyła podniesionej do potęgi wyrażonej poprzez odkrycie nowych możliwości ekspresji...
EDIT: Endrju donosi, że edytor nazywał się "TAG". Dzięki!
Na początek lajtowo - LO odkrywa opcje edytora...
A następnie postanawia trochę dogryźć pozostałym...
Którzy w tym czasie nie próżnują produkując to wiekopomne dzieło:
Oczywiście pozwoliłem sobie zamazać nazwiska, bo ochrona danych osobowych, zniesławienie, itd. Bla, bla, bla. Kto wtedy o tym słyszał? A nawet jakby, to i tak byśmy to mieli w dupie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz